A jednak nic nie jest już takie samo, co szczególnie mocno widać w miastach, które jako wielkie zbiorowiska ludzkie odczuwają skutki zmian klimatu w stopniu większym, niż tereny słabiej zurbanizowane. Czy mieszkańcy większych miejscowości mogą być nie tylko ofiarami katastrofy klimatycznej, ale także aktywnymi podmiotami, współtworzącymi trudny proces adaptacji do zmian klimatu? Na to pytanie starają się odpowiedzieć autorzy książki „Społeczny udział w tworzeniu miejskiej polityki klimatycznej. Przykład Łodzi” (pod redakcją Kamila Brzezińskiego, Tomasza Jurczaka i Agnieszki Rzeńcy).
To, co zwykło się nazywać mianem partycypacji społecznej, jest jak wiadomo trudną sztuką, zmuszającą włodarzy miast do wyjścia poza ich strefy komfortu. Konfrontacja z lękami, ale i potrzebami zwykłych ludzi, zmusza często do przewartościowania własnych poglądów. Z kolei dla mieszkańców włączenie ich do współdecydowania o mieście stanowi nierzadko asumpt do otwarcia się na poglądy innych. Autorzy składających się na książkę rozdziałów prezentują te zjawiska z różnych stron. Omawiają postawy mieszkańców miast wobec zmian klimatu, by następnie przejść do analizy strategii działania w kluczowych obszarach, takich jak: transport, budownictwo czy energetyka. W ostatnim, najciekawszym chyba rozdziale, omawiają inicjatywy obywatelskie na rzecz klimatu oraz przebieg dwóch paneli obywatelskich, które odbyły się w Łodzi i dotyczyły zieleni w mieście oraz redukcji CO2.
Co wynika z tego przeglądu problemów i dobrych praktyk? Przede wszystkim, miasta są środowiskiem, w którym można z powodzeniem wprowadzać w życie wiele innowacji, służących aktywnemu włączania mieszkańców w rozwiązywanie problemów. Po drugie, ich zastosowanie wydaje się warunkiem koniecznym, by społeczności miejskie mogły uporać się z materiami tak skomplikowanymi jak kryzys klimatyczny. Wszystkie działania na rzecz adaptacji do nieuchronnych zmian powinny być robione dla mieszkańców, by jednak się udały, żadne z nich nie mogą odbywać się bez nich.