Historia sztuki podobno jest (w Łodzi) na rogu ulic: Narutowicza i Lindleya (na drugim piętrze). Tak naprawdę historia sztuki w Łodzi jest z kolejnego sezonu. Nikt go w całości jeszcze nie widział.
17 stycznia po wernisażu (który był trailerem {wym. trejlerem}) wystawy „Łzy nadziei, kasztanki szczęścia” (do 12 marca) okazało się, że to całkiem niedaleko od lynchowskiego Chimney Place (https://wyborcza.pl/7,75410,4466226.html). Dziesięć minut spaceru. Po co robimy takie wystawy? Po to, żeby oswoić się z myślą, że nowa perspektywa, nowe spojrzenie na oczywistości może być siłą fundamentalną, ważną dla całej społeczności. Niektórzy mówią na to „dostępność”, dbanie, żeby wszyscy bez wyjątku poruszali się swobodnie we wspólnej przestrzeni. Retorskie parapety i profesorskie półeczki na tej wystawie dzięki odwadze autorów pokazują, że pozornie tak hierarchiczna i skomplikowana jak Miasto wspólnota jest dostępna, potrafi się pokazać na jednej, prostej, płaskiej powierzchni.
Panowanie nad tym co fundamentalne to prawdziwa sztuka. Jak się tego nauczyć? Spróbujcie zacząć od wizyty na naszej wystawie w Klatce na sztukę. Czekają nas wszystkich naprawdę dziwne sezony, pora się zacząć przyzwyczajać.